Ktoś obrał wczoraj rano ziemniaki. Bo może do obiadu. Ale był grill. Ktoś inny wieczorem je ugotował - bo coś trzeba z nimi zrobić. A dziś jeszcze komuś innemu zamarzyła się zapiekanka ziemniaczana...
I przypomniał sobie ten ktoś, że ma w lodówce ma garnek ugotowanych ziemniaków :) I w ten sposób stworzyłam zapiekankę ziemniaczaną. Dobrą, bo jak próbowałam zrobić zdjęcie to zostały same resztki. Co gorsza, to miał być obiad na jutro...
- ziemniaki (garnek)
- kiełbasa
- cebula
- ser żółty
- śmietanka 18% (łaciata)
Ziemniaki ugotować, ostudzić, pokroić w plasterki. Kiełbasę i cebulę pokroić w kostkę i podsmażyć. Troszkę dosmakować vegetą (lub czymś vegetopodobnym - ziarenko, drobinka, jarzynka, warzywko - co komu pasuje, ja sama używam mieszanki, którą zakupiłam w sklepie z nasionami - jest fajna, bo ma mało soli, a dużo dodatków). Połowę ziemniaków wrzucić na spód naczynia żaroodpornego, przyprawić papryką i ziołami prowansalskimi, wyłożyć cebulę z kiełbaską, a na to reszta ziemniaków. Całość przykryć startym serem i polać śmietanką.
Piec ok. godzinę w 200 stopniach (naczynie żaroodporne wkładamy do zimnego piekarnika).
Epicko smakuje z sosem czosnkowym i zimnym reddsem :)
Potwierdzam, smakuje epicko :P
OdpowiedzUsuńKto by się przejmował, że to miał być obiad na jutro :P Jeśli smakuje tak jak wygląda to chyba nie zostawiłabym nawet takiej resztki w naczyniu...
OdpowiedzUsuńWłaśnie już nic nie zostało, zdążyłam nawet naczynie umyć ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie zapiekanki! A ta musiała być niezwykle apetyczna...sądząc po resztkach;)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMniaaaaam, jeszcze ten ciągnący ser na wierzchu... :D:D
OdpowiedzUsuń