piątek, 30 września 2011

Tarta z malinami i śliwkami z marcepanową kruszonką

Tarty piekę hurtowo. Dziś będzie szósta w ciągu pięciu dni :) I cały czas coś zmieniam, coś kombinuję. Śliwki z malinami? Czemu nie :) Kruszonka marcepanowa? Jak najbardziej. Tarta jest przepyszna. Nawet nie napiszę, żeby poczekać z jedzeniem do ostygnięcia. I tak nie dacie rady, a na gorąco jest wspaniała... A zapach malin... Chyba pójdę po jeszcze kawałek ;)

Kruchy spód:

  • 1,5 szklanki mąki (+0,5 na podsypywanie)
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • pół opakowania cukru waniliowego
  • pół szklanki cukru pudru
  • 200 g masła
  • 2 żółtka
Ciasto wyrabiamy jak na kruche - mąkę i cukier mieszamy, łączymy z masłem na pył, dodajmy żółtka, wyrabiamy gładką kulę i wrzucamy na godzinę do lodówki (instrukcja robienia ciasta kruchego - klik klik - tylko dodajemy do mąki cukier puder, cukier waniliowy i kaWkao). Ciasto pieczemy ok. 15 minut w 180 stopniach - do zarumienienia.

Kruszonka marcepanowa (pomysł znaleziony na którymś przepysznym blogu)
  • 150 g marcepana (masy marcepanowej)
  • 3/4 szklanki mąki
  • 85 g masła
  • 200 g płatków migdałowych
Mąkę przesiać. dodać marcepan i masło - wyrobić kruszonkę tak jak kruche ciasto - aż uzyskamy "mokry piasek". Na koniec wymieszać z płatkami. W przepisie oryginalnym był cukier, ale całość zdecydowanie wypadła zbyt słodko - marcepan jest wystarczająco słodki.
  • 1kg śliwek
  • 2 garście świeżych malin
Śliwki dzielimy na połówki. Na podpieczony spód wysypujemy 1/3 kruszonki. Układamy śliwki i maliny. Śliwki możemy lekko posypać bułką tartą przed ułożeniem - wchłonie nadmiar soku. Układamy je skórką do ciasta :) Posypujemy resztą kruszonki i pieczemy jeszcze pół godziny.

czwartek, 29 września 2011

Figi: Warszawo, pomocy!

Kto wie, gdzie po taniości można kupić w stolicy świeże figi na wagę? Zakochałam się w nich we Francji, przywiozłam pół kilo do domu, które skończyły w tarcie. I nie mam :( Szukałam w Chełmie i znalazłam po 3 złote za sztukę, o zgrozo... (W carefurze francuskim są po 3 euro za kilogram, a w kilogramie mieści się duuuuużo tych sztuk...)

Szukam dobrej lokalizacji w Warszawie. Kto kupował i chce się podzielić wiedzą?

Figi i śliwki. Cynamon. Tarta!

Mam piekarnik :) i piękę jak szaleniec. Wczoraj dałam mu odpocząć, musiałam pojechać wprowadzić się do akademika, ale w ciągu dwóch dni zdążyłam upiec dwie tarty, zapiekanki i nadziewane bułki. Nieźle.

Dziś wrzucam zaległą tartę ze śliwkami i figami, a zaraz idę zagnieść ciasto na kolejny śliwkowy duet :) Czekajcie z wytęsknieniem.

Kruchy spód:

  • 1,5 szklanki mąki (+0,5 na podsypywanie)
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • pół opakowania cukru waniliowego
  • 2 łyżeczki gorzkiego kakao
  • pół szklanki cukru pudru
  • 200 g masła
  • 2 żółtka
Ciasto wyrabiamy jak na kruche - mąkę i cukier mieszamy, łączymy z masłem na pył, dodajmy żółtka, wyrabiamy gładką kulę i wrzucamy na godzinę do lodówki (instrukcja robienia ciasta kruchego - klik klik - tylko dodajemy do mąki cukier puder, cukier waniliowy i kakao). Ciasto pieczemy ok. 15 minut w 180 stopniach - do zarumienienia.

Śliwki kroimy na połówki i usuwamy pestki. Figi obrałam ze skórki (nie wiedziałam, czy ją zostawić czy nie - zdecydowałam nie) i pokroiłam na plasterki. Na zarumienionej tarcie ułożyłam połówki śliwek i uzupełniłam figami. Całość posypałam cukrem i cynamonem. Każda śliwka musi być trochę posypana i cukrem, i cynamonem - nie będą kwaśne. Piekłam ok. pół godziny w 180 stopniach. Takie połączenie jest pyszne! Pieczone figi i śliwki są genialnym związkiem. Do tego cynamon... Mniam, mniam ;)

Do tarty polecam ubić śmietankę kremówkę. Wcześniej wkładamy ją na 15 minut do zamrażalnika - to jest sekret, który pozwala ubić ją bez zbędnych dodatków. Pod koniec ubijania dodajemy słuszną szczyptę cynamonu - mi chodziło o jego dodatek, można go oczywiście pominąć. Taka kompozycja zadowala wszystkich, co widać po zdjęciach... Zrobiłam zdjęcie pierwszemu kawałkowi, a potem zostało tylko ćwierć! A nawet nie minęło 15 minut...

poniedziałek, 26 września 2011

Pożegnanie ze Szwajcarią. Makaroniki i Mont Blanc.


Bye, bye Geneva Hills I’m gonna 
miss you wherever I go I’m gonna 
come back to walk these streets again
Remember that we had fun together 

Tak sobie w sobotę sparafrazowałam moją ulubioną piosenkę :) Skończyły się spacery nad jeziorem, karmienie łabędzi, makaroniki i wszystko związane z CERNem. Zdecydowanie będę tęsknić za górami, za codziennym widokiem na dach Europy, za świeżymi figami i w ogóle wszystkim ;) Z drugiej strony fajnie wrócić - dziś cały dzień wyżywałam się na piekarniku. Zrobiłam tartę ze szpinakiem, a zaraz po niej tartę ze śliwkami i figami (przepis jutro). Jem kanapki z chlebem i piszę smsy (strasznie fajne uczucie).

Na pierwszym zdjęciu widać mnie i Mont Blanc - jeśli kiedyś będziecie w pobliżu Chamonix, koniecznie skuście się na kolejkę. Widok niesamowity, a sama kolejka również jest interesująca - zwłaszcza, gdy do ściany jest 5 cm :) Do tego towarzystwo lodowca i skalistych szczytów. Bajka :)



A tutaj... Sami widzicie. Dobrze, że zdjęcie zrobiłam przed wylotem do domu, bo w domu to już nie było czego fotografować ;)



Le petit déjeuner 4 - klasyka: kanapki!


Home, sweet home. 
Dziś na śniadanie - tatowe kanapki. W ilościach hurtowych, dla mnie, siostry i Mamy. Jedzone na leniwe niedzielne śniadanie (takie koło 12.30) albo szybkie "przegryź coś" przed wyjazdami. Tym razem w wersji leniwej :)

Kanapka jaka jest każdy widzi - chleb (nareszcie!!!), masło, szynka, pomidor (polskie są takie dobre, pomidorowe), jajko (kurzęce a nie kurze*). Dodatkowo - majonez. I kilka jajko w całości, żebym ja mogła wyjeść żółtko, a moja siostra białko (jedzenie jajka, to jedyna rzecz, w której potrafimy jakoś się pogodzić, hihi). Kilka kawałków kiełbaski. Czego chcieć więcej? Niby takie zwykłe, nudne śniadanie. Trzeba zatęsknić, żeby się nim zachwycić. Albo dostać takie do łóżka (to wcale nie jest sugestia).

* dziś się dowiedziałam, że jajka dzielimy na kurze i kurzęce. Kurze to te ze sklepu, a kurzęce to prawdziwe prosto od kury ;-) 

czwartek, 22 września 2011

Pieczone frytki z gotowanych ziemniaków


Ku mojej rozpaczy, im bliżej końca wyjazdu tym lepsze rzeczy zdarza mi się jeść. Kto mi będzie robił takie cudeńka w Warszawie? Pachniało dziś na całej stołówce. Takie zabawne frytki. Ale jakby jakieś inne. Jakieś znajome. Hm... gdzie my to jedliśmy? Skąd znamy ten smak. I nagle między jednym kęsem a drugim nadeszło objawienie - kuleczki babci Ani!
Kuleczki są najlepsze na świecie i nie wyobrażam sobie, żeby jadąc w góry ich nie zjeść. Są cudeńkiem, które czaruje nasza najzdolniejsza babcia Ania. I nie ma takich drugich na świecie. Ona wie, że któregoś dnia naszego pobytu zaczniemy się ich domagać ;) mniej lub bardziej sugestywnie (prawda, Olka?)

I o dziwo, czarodziejscy kucharze ze Szwajcarii potrafią zrobić podobne. Choć nie kuleczki a frytki, nazwane po prostu pommes crispy. Pyszne, zaskakujące frytki z gotowanych ziemniaków. Wyciśnięte przez maszynkę, obtoczone w bułce tartej i wg mnie upieczone w piekarniku (choć można je usmażyć na głębokim oleju). Podane z mięskiem np. takim jak tu - tylko zrobionego w sosie z samymi grzybami (na moim talerzu) lub z pieczoną piersią indyka (wersja Rafała). Z zapiekanką z cebuli lub mieszanką groszku i kukurydzy. Albo najlepiej same, bo im nic nie potrzeba do szczęścia.

Kiedyś z mamą zjadłyśmy wieeeelki obiad z kuleczkami. To było nasze pierwsze spotkanie z nimi. A potem cały talerz kuleczek na dokładkę. I wiecie co? Po godzinie dojadłyśmy kolejny - są mega uzależniające...

A przepis na te oryginalne będzie, jak znajdę stary zeszyt i sama je zrobię. Narobiłam sobie ochoty. Koniecznie do przetestowania. Ja poważnie nie będę wyłączać piekarnika przez tydzień jak wrócę do domu ;)

środa, 21 września 2011

Ciasteczko?

Taaakie dobre było. Taaaakie pyszne. Masa karmelowa i mnóstwo orzechów. Najokropniejsze w nim było to, że tak szybko się zjadło. Taaaakie malutkie. Dlatego pewnie zrobię je w formie tarty (to zdecydowanie dużo lepszy rozmiar dla tak dobrego ciasteczka).

Tarta/tartaletki z orzechami

  • kruchy spód - klik!
  • orzechy - laskowe, włoskie, pistacje
  • migdały
  • puszka masy krówkowej
Spód ciasta przygotowujemy tak samo jak w tarcie z czerwonymi owocami. Dodatkowo możemy dodać do ciasta łyżkę kakao - będzie miała lekko czekoladowy smak. Orzechy włoskie obieramy ze skórki (można je wcześniej sparzyć, skórka będzie łatwiej odchodzić), laskowe w oryginale nie były obrane, ja proponuje obrać. Migdały pokrojone były w paseczki (również obrane). Masę krówkową lekko podgrzewamy. Do ciepłej wrzucamy orzechy i dokładnie mieszamy. Takim nadzieniem wypełniamy wystudzoną tartę, lekko oprószoną cukrem pudrem. Wierzch posypujemy pistacjami (niesolonymi). 

Możecie zrobić tartę, a także tartaletki. Wtedy z ciasta wykrajamy małe kółeczka i instalujemy je w foremkach. Dalej ta sama droga. 

Taaaaaakie dobre!


Ciasteczko weźmie udział w konkursie: 
 

wtorek, 20 września 2011

Gratin de corneille au boeuf


Czyli zapiekanka z wołowiną. O tym jak z dosłownie kilku składników przygotować przepyszny obiad :)
Uwielbiam gotować, ale jeszcze bardziej lubię, jak ktoś to robi dla mnie... tak jak dziś. Ok, nie tylko dla mnie, ale lubię sobie wmawiać, że panowie kucharze gotują dla mnie ;-)


  • makaron 
  • mielona wołowina (myślę, że każde mięsko się do tego sprawdzi)
  • groszek
  • śmietana
  • żółty ser
Nie podaję ilości, wszystko zależy od porcji jaką chcemy przygotować i upodobań smakowych - u mnie to będzie dużo groszku, duuużo mięcha i duuuuuuużo sera :)
Makaron gotujemy al dente. Mięso podsmażamy na patelni. Po usmażeniu podlewamy wodą i dusimy do miękkości. Nie wlewamy zbyt dużo wody, nie chcemy utopić mięsa i klusków w sosie, tylko lekko wymieszać. Pod koniec duszenia zaprawiamy wywar mąką i śmietaną, możemy dodać trochę warzywka/jarzynka/wegety. Makaron wrzucamy do naczynia żaroodpornego. Dodajemy mięso z sosem, wsypujemy groszek, mieszamy dokładnie. Całość posypujemy startym żółtym serem. Wkładamy do chłodnego piekarnika - jeśli włożymy naczynie żaroodporne do gorącego piekarnika, pęknie. Ustawiamy temperaturę na 190 stopni i pieczemy ok. 40 minut, do zapieczenia sera. 

Całość podajemy z sosem pomidorowym (wersja de lux) lub ketchupem (wersja basic). Ja dostałam również gotowane brokuły. I jak tu nie kochać CERNu?

poniedziałek, 19 września 2011

Le petit déjeuner 3 - płatki, owoce, smoothie


Trudno mi wymyślać ciekawe śniadania - zdecydowanie jestem typem "spać maksymalnie długo, zbierać się maksymalnie szybko". Szybko do tego stopnia, że nawet poranna kawa parzy się przy okazji i wędruje do termosu. Gdzieś między szukaniem dwóch identycznych skarpetek a poważnym problemem pt. "nie mam się w co ubrać" zjem jogurt albo wypiję Actimela. I wybiegam. Zaczęłam się już poważnie zastanawiać, kto mi będzie gotował obiady w Warszawie, tak, żeby o móc z pełną świadomością zaplanować, że o 13 i tak coś zjem... Trudno mi się będzie odzwyczaić od CERNowej sielanki. Pysznego obiadu i jeszcze cudowniejszych ciast na deser, które tak ładnie się uśmiechają po wejściu na stołówkę. Tak ładnie, że nie przejdzie się obok nich obojętnie... 

Śniadanie jednak czasem udaje mi się zjeść, czasem są to grzanki z guacamole (koniecznie do powtórzenia), a czasem płatki z jogurtem. A skoro mowa o płatkach...
  • płatki/musli - garść lub dwie ulubionych 
  • jogurt - malinowy
  • pół banana
  • nektarynka
  • figa
Kocham świeże figi. Całe życie jedzenia suszonych i nagle... Ach! Coś przepysznego. Jogurt wlewamy do miseczki, dosypujemy płatki, dodajemy owoce. Mieszamy i mamy mistrzowskie śniadanie. Do tego malinowo-truskawkowy smoothie... Niech ktoś powie, że nie umiem czasem zaszaleć ;)


niedziela, 18 września 2011

(Nie)zwykła Carbonara...


Chyba każdy potrafi zrobić carbonarę. Bo co tu trudnego? Podsmażyć boczek, dodać cebulę, zalać mieszanką jajeczno - śmietanową. Niby takie proste, a sama szukam doskonałego smaku. Kombinuję, zmieniam dodatki, coś dorzucę, coś odrzucę. Myślę, że kiedyś osiągnę ideał, do czego coraz mi bliżej.

Po carbonarze z pieczarkami przyszedł czas na wzmocnienie smaku. Papryka! A skoro papryka... to czemu nie chili? Chętni ręka do góry :) Do tego duszona cukinia... Mniam, mniam!


  • wędzony boczek pokrojony w paseczki
  • 3 cebule pokrojone w kostkę
  • 3 żółtka
  • 1 zielona papryka
  • kawałek papryki chili
  • 200 g gęstej śmietany
  • mleko
  • pieprz, bazylia, zioła prowansalskie
Zaczynamy standardowo - pokrojony boczek wrzucamy na patelnię. Po chwili dorzucamy cebulę i smażymy kilka minut - aż cebulka będzie złota i miękka. Jeśli smażymy na patelni teflonowej nie potrzebujemy oleju - z boczku wytopi się dostatecznie dużo tłuszczu. W międzyczasie kroimy cukinię na cienkie plasterki. Jeśli mamy patelnię grillową proponuję ją zgrillować, jeśli nie (tak jak ja chwilowo) "usmażyłam" ją w garnku. Do garnka wlałam odrobinę oliwy z oliwek i wsypałam cukinię. Często mieszając smażyłam ją dopóki nie uzyskała lekko brązowego koloru i stała się miękka. 

Do miski wbijamy żółtka. Białka nam się nie przydadzą - ja wyrzuciłam, choć czasem zostawiam je na jakieś ciasteczka z białek. Dodajemy śmietanę i mleko. Ile mleka? Troszkę, tak aby wszystko dało się lekko wymieszać, ale też nie za dużo, nie chcemy uzyskać pływającej jajecznicy. Masę pieprzymy i dodajemy ulubione zioła -  u mnie bazylia. Mieszanka gotowa :)

W tym momencie pomyślałam o papryce - szybko pokroiłam zieloną, wrzuciłam na patelnię z cebulą i boczkiem. Ukroiłam kawałek chili - ok.3 cm. Pokroiłam bardzo drobno i dodałam na patelnię. Poczekałam, aż papryka zmięknie i wlałam sos. Jeśli okaże się za gęsty - dolejcie mleka. 

Carbonarę podobno oryginalnie je się z penne. Ja słyszałam zawsze o spaghetti. Tym razem wygrała moja nowa miłość - tagiatelle. Myślę, że to naprawdę dobre połączenie makaronu z sosem.

Gotowy sos wlewamy do ugotowanego al dente makaronu. Mieszamy, żeby wszystkie kluski przykryte były sosem. Podajemy na grillowanej cukinii, posypane żółtym serem - tak, tak, na zdjęciu jest ser. Piękny kolor, prawda?

piątek, 16 września 2011

Śniadaniowa pasta z awokado - guacamole


Ostatnio w sklepie kupiłam awokado. Później się naczytałam, że powinno być miękkie, po naduszeniu palec musi zostawiać odcisk :) Dlatego poczekało na wielką chwilę i dziś skończyło na bagietkach.

  • awokado
  • pół średniej cebulki
  • pół ząbku czosnku
  • łyżeczka soku z cytryny
  • łyżka oliwy z oliwek
  • pieprz
  • sól
Awokado rozcinamy i obieramy ze skórki - moje dosłownie samo z niej wyleciało. Wrzucamy do miseczki. Skrapiamy sokiem z cytryny, dodajemy pokrojoną w drobną kosteczkę cebulkę i czosnek. Dolewamy oliwę, solimy i pieprzymy. Widelcem rozgniatamy wszystko na niezbyt gładką masę. 


środa, 14 września 2011

Tarta ze śliwkami i wiśniami na francuskim spodzie

Cały dzień wczoraj zastanawiałam się co Wam pokazać :) Albo nie podobało mi się zdjęcie, albo coś podobnego już było niedawno, albo do mnie nie przemawiało. Dlatego dziś stwierdziłam, że biorę aparat na obiad i pochwalę się czymś, co dziś zjem. A zjadałam pyszną tartę ze śliwkami i wiśniami. Z tymi wiśniami też miałam ubaw, bo cały czas zastanawiałam się co to jest - najpierw myślałam, że to winogron, dopiero po dwóch kęsach naszło mnie, że to mogą być wiśnie ;) Tarta sama w sobie jest bardzo prosta w przygotowaniu (biorąc pod uwagę ilość ciast, które można wybrać na deser, to się nie dziwię, że są szybkie) i pyszna (o ile nie krzywimy się na widok ciemnych owoców ;P )


  • ciasto francuskie
  • kilka śliwek
  • wiśnie (mogą być z kompotu)
  • galaretka
Ciastem francuskim wykładamy blaszkę/tortownicę/tartownicę. Na brzegu układamy śliwki, umyte i poprzekrajane na połówki. Środek wypełniamy wiśniami. Całość wkładamy do rozgrzanego piekarnika (ok. 180-190 stopni) i pieczemy - myślę, że ponad 30 minut - ciasto musi się upiec.
Po upieczeniu studzimy i polewamy tężejącą galaretką. Posypujemy kulkami czekoladowymi :)

poniedziałek, 12 września 2011

Le petit déjeuner 2 - jajecznica z łososiem

Na dworze czuć już jesień, dlatego proponuje śniadanie, które kojarzy mi się z wiosną. Może to te kolory? A może całkowicie wiosenny szczypiorek?
O dziwo, jajecznicę z łososiem jadłam po raz pierwszy. Łosoś nie mógł się zmarnować ;) dlatego tak mnie coś podkusiło. Wyszła świetna. Plasterki łososia tak fajnie zmieniają strukturę na patelni i dobrze komponują się z resztą. Do tego bagietka z masłem i wcinamy :)


  • 2-3 jajka
  • łosoś wędzony w plastrach
  • masło
  • szczypiorek
Łososia pokroiłam na mniejsze kawałki. Masło rozpuszczamy na patelni. Krótko podsmażamy kawałki ryby, wbijamy jajka, posypujemy szczypiorkiem. Raczej nie trzeba solić - łosoś jest słony. Mieszamy, mieszamy, mieszamy i gotowe. 
Dobrze smakuje jedzona po ludzkiemu - z talerza do dzioba, ale mi jeszcze lepiej smakowała po Dominikowemu :) - z talerza na bułkę i do buzi. W sumie to przecież nie różnica, a jednak :) A może to niedobór Dominiki daje o sobie znać :)

Smacznego!

niedziela, 11 września 2011

Na drugie śniadanie - sałatka!


Co zrobić z dużą ilością ryżu, który został po obiedzie? Jak mówi znana prawda ludowa - student jedzenia nie wyrzuci. Wymyśli coś, żeby się nadało do zjedzenia. A jak dobrze pokombinuje, to okaże się nawet jadalne i dobre. Tak było z tą sałatką.

  • żółty ryż
  • groszek
  • papryka
  • suszone pomidory
  • parówki
  • szczypiorek
  • majonez
Parówki gotujemy i kroimy na plasterki. Paprykę kroimy w kostkę, a pomidorki na małe kawałki. Wszystkie składniki instalujemy w misce i mieszamy z łyżką majonezu. Posypujemy szczypiorkiem, doprawiamy pieprzem i solą. Pakujemy do plecaka i cieszymy się innowacyjnym drugim śniadaniem (hurra! nareszcie nie kanapki).

Smacznego!

sobota, 10 września 2011

Francuskie crepes ze szczytem Europy w tle :)

Oczywiście nie mogłam nie powstrzymać, żeby nie pójść do naleśnikarni. Tym razem zaszaleliśmy i zamówiliśmy 2 naleśniki - galettes i crepes :) Galettes już znacie, a crepes to nic innego, jak nasze dobre naleśniki ze słodkim nadzieniem.
Przepis na ciasto znajdziecie tutaj. Zdecydowanie jednak różnią się w metodzie podania - jestem przyzwyczajona do składania w kopertę lub rulon, a tutaj po prostu w całości na talerz i smarujemy płynną czekoladą :) Lekko posypujemy brzegi cukrem pudrem i wcinamy :)

A do tego widok na Mont Blanc - będzie mi go zdecydowanie brakować w Warszawie...

piątek, 9 września 2011

Zaskakująco dobry żółty ryż z groszkiem

Dziś nie chwalę się całym daniem tylko dodatkiem. W sumie nie jest zbyt genialny czy odkrywczy - po prostu ryż z groszkiem, ale uważam, że jest na tyle dobry, że warto sobie o nim czasem przypomnieć :)
A co najlepsze - sprawdza się zarówno jako dodatek do obiadu, jak i baza sałatki (tak... Kasia zamiast ugotować ryż dla dwóch osób jakoś tak zrobiła porcję dla pułku wojska). Rafał chciał groszku, po makaronowym obiedzie przyszedł czas na ryżowy i tak zrobiłam pyszną mieszankę.


  • 2 worki ryżu (po 125 g)
  • curry
  • groszek zielony w puszce
Do gotującej się wody na ryż dodajemy słuszną ilość curry - nie bójcie się sypnąć ciut więcej, nie będzie za mocne ;) Można też dodać szczyptę kurkumy. Dzięki temu uzyskamy piękny żółty kolor. Gotujemy tyle, ile mówi nam opakowanie... Czy ktoś z Was gotował kiedyś ryż wg opakowania? Ja zawsze zapomnę spojrzeć na godzinę/wyrzucę opakowanie i całe gotowanie kończy się na robieniu dziurki w woreczku i dogotowywaniu ryżu trzymając woreczek na widelcu ;) Można? Można. Działa? Działa. 
Po ugotowaniu odlewamy wodę, odciskamy z woreczka i wsypujemy ryż do garnka. Ja nie mam palników gazowych, tylko płytki, dlatego wciąż wszystko się grzeje. W ten sposób szybko odparuje nam nadmiar całej wody. W tym momencie możemy doprawić ryż (u mnie trochę soli i curry). Dodajemy odpowiednią ilość groszku zielonego - ile się podobie ;) Mieszamy, mieszamy i wkładamy na talerz.

Ja dodałam wczoraj gotowe kotlety typu cordon bleu. Panierka-mięcho-ser-mięcho-panierka. Wiem, wiem, są proste w przygotowaniu, można użyć do tego również mortadeli, jednak mnie wciąż nie przekonuje plastikowe mięso z carefura w plastikowych foremkach. I choć Francja jest cudowna, to mięcho jest przeokropnie drogie i mnie przekonuje. Dlatego gotowce :) Całość uzupełniłam sosem meksykańskim. Aha - ja nie wiem, co oznaczałoby, gdyby był ostry... Kupiłam łagodny, a palił okrutnie. 
Jednak po wymieszaniu z ryżem całość świetnie się skomponowała.

Na ryż mam jeszcze inne wykorzystanie - niedługo Wam pokażę, co zrobiłam z tego, co zostało

czwartek, 8 września 2011

Zwykła - niezwykła kanapka :)


Kanapka, która znika szybciej niż się pojawia. Zwykła, bo nic w niej nie ma szokującego. Niezwykła, bo na gorąco. Robię takie już drugi dzień na śniadanie i jeszcze mi się nie znudziły :) Spróbujcie.

  • pół bagietki
  • szynka
  • ser żółty
  • papryka
  • szczypiorek
  • sałata
  • majonez, ketchup
Bagietkę przekrajamy na pół. Instalujemy ser żółty i szynkę - wkładamy do mikrofalówki na minutę (aż ser się rozpuści). Po wyjęciu dodajemy warzywa - paprykę, szczypiorek i sałatę (to, co macie w lodówce). Na koniec dodajemy trochę majonezu lub/i ketchupu i zjadamy :)


środa, 7 września 2011

Sos pieczarkowy


To zdecydowanie jeden z moich ulubionych. Dobry z mięchem, jak i bez. Fajnie pasuje do kopytek (czy klusek leniwych? - dla mnie kopytka to to, co dla innych kluski leniwe). Tym razem w wersji najprostszej - z makaronem.


  • 70 dag pieczarek
  • mąka
  • śmietana 
  • ew. sos pieczarkowy w proszku
  • jarzynko, warzywko, itp
Pieczarki obieramy, kroimy na plasterki, myjemy i podsmażamy. Gdy odparuje z nich cała woda, przerzucamy do garnka. Zalewamy wodą (ilość zależna od potrzeb) i gotujemy. Mieszamy sos, śmietanę i mąkę z gorącym wywarem z sosu w oddzielnej miseczce. Wlewamy i mieszamy dokładnie, żeby nie było grudek. Gotujemy chwilę i sos gotowy. Możemy doprawić warzywkiem, możemy dorzucić kostkę rosołową na poziomie wlewania wody. Ja dodałam jeszcze słuszną ilość koperku :)

wtorek, 6 września 2011

Burżujskie kanapki ;)



Kanapki proste i pyszne:

  • bagietka
  • serek kremowy - Almette czy coś podobnego
  • łosoś wędzony w plastrach
  • szczypiorek
Bagietkę smarujemy serkiem - u mnie jeden był kozi, jeden z czosnkiem i ziołami. Na wierzch kładziemy plasterki łososia, posypujemy szczypiorkiem :) Pycha!
Podobnie zrobiłam wczoraj crostini, później się podzielę wrażeniami.

A kanapkę dodaję do Akcji Kanapka na Durszlaku :)

poniedziałek, 5 września 2011

Le petit déjeuner 1 - croissaint i kawa

Podziwiam wszystkie osoby, które prowadzą blogi śniadaniowe. Dla mnie śniadanie to najczęściej jogurt w biegu, kanapka na szybko albo drożdżówka po drodze. Fascynuje mnie skąd tyle pomysłów na śniadania i czasu, żeby je jeść ;) Hm, nie to drugie akurat wiem - nie wszyscy wstają o 7.40 mając na 8.15 zajęcia i w perspektywie 15 minut drogi na dojście. Może spróbuję wstawać 10 minut wcześniej? Albo nie chodzić na pierwszy wykład... :D Mimo wszystko chcę spróbować raz w tygodniu dodawać coś śniadaniowego - rozpoczynam typowo francuskim (a jak!), dlatego cykl poniedziałkowych śniadań nazwałam po prostu "Le petit déjeuner".

Croissaint
Są dwie szkoły robienia croissantów. Pierwsza, której jestem zwolennikiem: wstań z łóżka, ubierz się, włącz ekspres do kawy, wyjdź, idź do piekarni, w której robią najlepsze croissanty na świecie (na moje szczęście, to ta najbliższa - nie wiem, co zrobię, jak wrócę do Warszawy), kup croissanty, wróć. Do gotowej kawy dodaj mleka. Śniadanie gotowe :)

Druga metoda: dzień wcześniej kup ciasto francuskie.Wstań z łóżka i włącz piekarnik. Po umyciu zębów, ale przed makijażem, pokrój je na trójkąty, zwiń rogaliki (możesz dodać nadzienie - czekoladę lub owoce i trochę masła), posmaruj je jajkiem. Włóż do piekarnika i idź walczyć z włosami. Po 15-20 minutach będą gotowe.

Jest też trzecia opcja, ale to droga mistrzów. Zrób samemu ciasto francuskie. Sama jeszcze nie doszłam do tego levelu, ale wiem, że to już niedługo (ciasto francuskie ze sklepu a Ciasto Francuskie...). Jak się nauczę to się pochwalę. A póki co, trzymajcie kciuki za poniedziałkowe śniadania (ach, ten mój zapał).

niedziela, 4 września 2011

Co masz w lodówce?




Szybkie danie z czyszczenia lodówki:

  • 10 ugotowanych ziemniaków
  • 3 średnie cebule
  • suszone pomidory
  • zielone oliwki
  • kiełbaska
Kiełbaskę (ilość zależna od upodobań) kroimy w krążki i wrzucamy na patelnię. Skrajamy w kostkę cebulkę. Gdy kiełbaska się lekko podsmaży dorzucamy cebulę. Smażymy aż zmięknie. W tym czasie kroimy w plastry ziemniaki oraz oliwki i pomidory. Łączymy wszystkie składniki na patelni i dokładnie mieszamy. Trzymamy na gazie jeszcze chwilkę i podajemy. Polecam z ogórkiem konserwowym lub/i ketchupem. 

sobota, 3 września 2011

Galettes

Galettes czyli bretońskie naleśniki gryczane. Jest we Francji takie malutkie miasteczko - Saint Genis - Pouilly. Miasteczko samo w sobie jest cudowne. Czemu? Bo robią tu najlepsze croissanty na świecie (poważnie, w życiu nie jadłam lepszych i zaczynam cierpieć, że od poniedziałku przez dwa tygodnie owa piekarnia będzie zamknięta). Bo jest piękne, schowane u podnóża Jury, malutkie, malownicze. Takie spokojne. Lubię tu mieszkać ;)

Wczoraj poszliśmy na naleśniki. Niby nic specjalnego, skoro crepes można dostać tu dosłownie wszędzie, a w Genewie jest więcej budek z naleśnikami niż w Warszawie kebabów. Jednak... Knajpka z jedzeniem bretońskim, a na pierwszym miejscu galettes. Zupełnie inne w smaku niż nasze naleśniki, zupełne inne w podaniu, ale! Komu śnił się naleśnik z stekiem i smażonymi ziemniakami? Właśnie... Coś, co zdecydowanie trzeba zobaczyć na własne oczy ;)



Takich naleśników z nadzieniem... ciekawym jest 12 - każdy charakterystyczny dla danego regionu Bretonii. Do tego Kir Breton czyli cydr z creme de cassis - pycha. Koniecznie odwiedźcie, jeśli kiedyś tu zajrzycie :)

Przepisu na galettes nie podam,  chyba, że następnym razem pomolestuję pana kucharza (nie wykluczam), tylko muszę się nauczyć mówić :) Zawsze zostaje google, gdyby się nie zgodził...

Mój naleśnik był z sosem pomidorowym, cebulką, szpinakiem i pieczarkami, drugi ze stekiem, sosem pomidorowym, cebulką i ziemniakami :D Zaciekawionych innymi nadzieniami odsyłam na stronę knajpki:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...