czwartek, 22 września 2011
Pieczone frytki z gotowanych ziemniaków
Ku mojej rozpaczy, im bliżej końca wyjazdu tym lepsze rzeczy zdarza mi się jeść. Kto mi będzie robił takie cudeńka w Warszawie? Pachniało dziś na całej stołówce. Takie zabawne frytki. Ale jakby jakieś inne. Jakieś znajome. Hm... gdzie my to jedliśmy? Skąd znamy ten smak. I nagle między jednym kęsem a drugim nadeszło objawienie - kuleczki babci Ani!
Kuleczki są najlepsze na świecie i nie wyobrażam sobie, żeby jadąc w góry ich nie zjeść. Są cudeńkiem, które czaruje nasza najzdolniejsza babcia Ania. I nie ma takich drugich na świecie. Ona wie, że któregoś dnia naszego pobytu zaczniemy się ich domagać ;) mniej lub bardziej sugestywnie (prawda, Olka?)
I o dziwo, czarodziejscy kucharze ze Szwajcarii potrafią zrobić podobne. Choć nie kuleczki a frytki, nazwane po prostu pommes crispy. Pyszne, zaskakujące frytki z gotowanych ziemniaków. Wyciśnięte przez maszynkę, obtoczone w bułce tartej i wg mnie upieczone w piekarniku (choć można je usmażyć na głębokim oleju). Podane z mięskiem np. takim jak tu - tylko zrobionego w sosie z samymi grzybami (na moim talerzu) lub z pieczoną piersią indyka (wersja Rafała). Z zapiekanką z cebuli lub mieszanką groszku i kukurydzy. Albo najlepiej same, bo im nic nie potrzeba do szczęścia.
Kiedyś z mamą zjadłyśmy wieeeelki obiad z kuleczkami. To było nasze pierwsze spotkanie z nimi. A potem cały talerz kuleczek na dokładkę. I wiecie co? Po godzinie dojadłyśmy kolejny - są mega uzależniające...
A przepis na te oryginalne będzie, jak znajdę stary zeszyt i sama je zrobię. Narobiłam sobie ochoty. Koniecznie do przetestowania. Ja poważnie nie będę wyłączać piekarnika przez tydzień jak wrócę do domu ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chętnie takie zrobię bo jestem ciekawa smaku :)
OdpowiedzUsuńWięc czekam na przepis! :) :*