I lubię, że mam tu wszystko pod ręką - nie muszę biegać po sąsiadach i szukać miksera. Lubię coś kombinować do jedzenia. Wczoraj przyjechałam i stwierdziłam, że zakręcę tiramisu - teraz stoi sobie w lodówce i czeka aż wszyscy wrócą z pracy/szkoły. A ile gadania... że po co, że jutro, że nie trzeba - mhm, a jak co do czego, to krem każdy podchodził skubnąć :)
Nigdy nie byłam fanem pomidorów - lubiłam, ale bez przesady. Teraz, jem je na okrągło - nie wyobrażam sobie kanapki bez nich. Może dlatego, że są już dobre, polskie, pomidorowe - nie cierpię wersji zimowej, która nie ma nic wspólnego w smaku z pomidorem. A do pomidora najbardziej pasuje - mozzarella. Tak proste połączenie, tak dobre.
Oczywiście ilość kanapek zależy od ilości brzuchów chętnych na śniadanie :)
Na pieczywo kładziemy pokrojonego pomidorka. Solimy, pieprzymy do smaku. Kładziemy serek i posypujemy bazylią. Ja nie wiem, jak ja wcześniej żyłam bez świeżej bazylii - teraz dodaję ją praktycznie do wszystkiego. Poza tym
- moja bazylia jest bardzo dzielna. Nie dość, że musiała przeżyć warunki akademikowe, to wczoraj przejechała schowana w plecaku 200 km. I żyje :)
- 2 parówki
Do tego kawa z mlekiem... Taki zestaw plasuje się w czołówce moich ulubionych śniadań :)
Mniam mniam, gdyby mi ktoś zrobił takie śniadanko... :D
OdpowiedzUsuńPS. Wiesz, ostatecznie zrobiłam dzień później cannelloni z przepisu Liski, tylko zamieniłam szpinak na brokuła.. :D:D
Ja znalazłam przepis na cannelloni ze szparagami i tak trochę zaczyna do mnie mówić :) Jak znajdę w Chełmie szparagi to spróbuję zrobić...
OdpowiedzUsuńo jaki fajny pomysł :)
OdpowiedzUsuń