Moje jedzenie mięsa w cernowej stołówce kończy się na tym, że wybieram jedzenie, które tak bardzo do mnie mówi, tak ładnie wygląda, takie ładne mięsko... A gdy zaczynam jeść to okazuje się, że to stek z tofu albo bakłażan w cieście. Nie narzekam, bo odkrywam baaardzo smaczne potrawy ;)
- 2 bakłażany
- mąka
- mleko
- 2 jajka
- piwo
- sól, pieprz
- garść sera
Bakłażana robi się niezmiernie łatwo. Kroimy go na plastry - nie za grube, bo się będzie długo smażył, nie za chude, bo nic nie będzie czuć.Solimy. Ciasto jak na normalne naleśniki - mąkę mieszamy z żółtkami, białka ubijamy. Dolewamy mleka i mieszamy. U mnie wyszło za rzadkie, więc dosypałam mąki (od serca) i trochę żółtego sera, co sprawiło, że stało się za gęste. Pomyślałam, doleję wody gazowanej... Hm... Nie ma wody gazowanej. Jedynym płynem z bąbelkami okazało się piwo (ku rozpaczy Rafała).
Całe ciasto powinno być gęstsze niż na naleśniki, ale też nie twarde ;) Dodajemy trochę soli. Maczamy bakłażany w cieście i wrzucamy na gorącą patelnię ( z olejem). Smażymy na złoto z obu stron - lepiej dłużej na małym ogniu, wtedy ciasto się nie przypali, a bakłażan zdąży się usmażyć.
Pyszne były, zwłaszcza drugiego dnia, odgrzane w mikrofali... Bardzo polecam :)