Sesja to idealny okres, żeby przypomnieć sobie jak blogowanie może być fajne. Biegam z aparatem, gotuję, zmieniam. Jak podoba się Wam nowy wygląd bloga? To jeden z wielu efektów nauki fizyki kwantowej (szkoda tylko, że zaliczenia tego przedmiotu nie widzę w tak jasnych barwach...).
Wczoraj kupiłam pierś. W sumie niechętnie, znowu kurczak. Potem widziałam boski przepis na polędwicę w marynacie z herbaty. Koniecznie muszę przetestować jak wrócę do domu po wszystkich egzaminach. A kurczak?
Tak dobrego dawno nie jadłam. Genialnie prosta metoda. Rozetnij, nafaszeruj, owiń, usmaż/upiecz, zjedz. Prawda, że proste?
Na jedną porcję potrzebujemy:
- pierś kurczaka
- 4 suszone pomidory
- plasterek żółtego sera/mozzarelli/sera pleśniowego
- łyżka masła
- 3 plasterki boczku
- przyprawy
U mnie z sałatą i pomidorami. Czy muszę Was jeszcze zachęcać do spróbowania? Następnym razem wypróbuję farsz ze szpinaku, czosnku i fety... Już mi się podoba :)
Wygląda wspaniale! Pyszności!
OdpowiedzUsuńFaszerowane piersi to świetny patent. U mnie dzisiaj podobnie: pieczone piersi kurczaka nadziewane farszem z podduszonego szpinaku, suszonych pomidorów i młodego czosnku w marynacie ziołowej. Wypróbowałam również farsz z suszonych pomidorów i mozzarelli oraz fety i szpinaku (koniecznie świeżego, polecam :)
OdpowiedzUsuńpyszna propozycja :)
OdpowiedzUsuńZrobisz mi takie??? I Carbonare na wynos!
OdpowiedzUsuńZrobię ze szpinakiem i czosnkiem i niebieskim serem :) A prawie carbonarę mam dzisiaj :P Wpadasz?
Usuń